Strona główna | Linki | Katalog | Ogłoszenia | PTGEM | Subskrybcja | Ustaw startową | Do ulubionych | Poleć znajomym | Zaloguj się   
Notowania
Bursztyn
Informacje
Notowania
Prawo
Prezentacje
Raporty
Relacje
Rzeczoznawstwo
Trendy
Wydarzenia
Kursy walut
Ceny metali
Ceny złota
Ceny srebra
Ceny platyny
Ceny palladu
Ceny rodu

Aktualny numer
Szukaj w serwisie

Czy "Bursztyn Bałtyku" stanie się konkurencją "Amberifu"?
Wiesław Gierłowski
W odstępie zaledwie 35 dni i w niewielkiej od siebie odległości (150 kilometrów) odbyły się tej wiosny targi wyrobów z bursztynu w Gdańsku i Kaliningradzie.

Po kilku zupełnie nieudanych próbach z poprzednich lat wreszcie udało się Rosjanom zorganizować w centrum wydobycia surowca bursztynowego targi zwrócone do kupców hurtowych. Organizator targów, kaliningradzka spółka akcyjna Baltic-Expo, uzyskał poparcie organizacyjne i pomoc finansową władz Okręgu Kaliningradzkiego, a nawet władz centralnych Federacji Rosyjskiej. Rangę targów podkreślił udział zastępcy ministra gospodarki Rosji w uroczystym ich otwarciu. Odtąd ma to być coroczna wiosenna impreza pod nazwą "Jantar Bałtiki" (Bursztyn Bałtyku).    

Podobnie jak pierwszy "Amberif" w Gdańsku, także kaliningradzki "Bursztyn Bałtyku" powiązany został z targami turystycznymi i sprzętu sportowego. Zapewne z konieczności, a mianowicie z racji niemożności zgromadzenia dostatecznie okazałej prezentacji z jednej dziedziny.

Dla postronnego obserwatora zadziwiający był znikomy udział podstawowej firmy rosyjskiej, monopolisty z czasów sowieckich, ponownie zrenacjonalizowanego (po dwóch nieudanych prywatyzacjach) Kaliningradzkiego Kombinatu Bursztynowego z siedzibą w Jantarnym. Stoisko tego państwowego kombinatu, wciąż dysponującego wielkimi odkrywkami wydobywczymi i przemysłowym zakładem przetwórczym, wymiarami nie przewyższało stoisk przeciętnych firm kilkuosobowych, a wyróżniało się jedynie niedbałym sposobem zaprezentowania skromnego ilościowo i wzorniczo asortymentu wyrobów.

Także oferta sprzedaży surowca i prasowanych półfabrykatów była ograniczona. Surowiec pokazano w dwóch skromnych próbkach, a wyznaczone ceny znacznie przewyższały rynkowe. Za drobną frakcję bursztynu, zdatną do obróbki jedynie w młynkach, żądano prawie 40 USD, choć w Gdańsku podobny bursztyn kosztuje obecnie nie więcej niż 8 USD za 1 kg.

Zniechęcająco przedstawiono bursztyn prasowany, w którego technologii kombinat zdecydowanie przoduje. Byle jak odcięte plasterki z paru walcowatych wyprasek, nieoszlifowane i niepolerowane, nie mogły ukazać zalet stosowanej technologii.

Nie było też oferty na produkty suchej destylacji bursztynu. Mimo od dawna znanego terminu targów, kombinat nie uznał za stosowne wyprodukować na czas specyficznych substancji: kwasu, oleju i kalafonii bursztynowej. Na te produkty klienci mają czekać co najmniej do połowy lata. Taka jest świadomość monopolisty - nikt inny nie prowadzi suchej destylacji bursztynu.

Tak więc, państwowy moloch, dominujący na rynku, zawiódł całkowicie.

Mimo to oferta targowa prezentowała się całkiem nieźle. Efekt ten prawie w całości został osiągnięty dzięki ośmiu prywatnym firmom z Kalinigradu i okolic oraz 23 artystom rzeźbiarzom, także z miejscowego kręgu.

Ciekawym, choć nie bursztynowym uzupełnieniem były stoiska dwóch firm z dość odległych (co prawda nie jak na stosunki rosyjskie) części federacji:
    - Rossilver SA z Petersburga - pamiątki i dodatki do stroju wykonane ze srebra metodą galwanotechniczną;
    - Samocwiety Wsiego Swieta z Soczi - wyroby z kolorowych kamieni jubilerskich w srebrze.

Tylko jedna zagraniczna firma, mianowicie litewska Amber by Mazukna - Gritpedzai z Kowna, sąsiadującego o miedzę z Kaliningradem, wystąpiła z ofertą wyrobów bursztynowych, proponując też współpracę kooperacyjną rosyjskim wytwórcom.

Drugim i ostatnim zagranicznym wystawcą wyrobów jubilerskich był łotewsko-amerykański Emerald INT z Rygi. Oferował on tanie wyroby z namiastki złota "Gold Filled", które według zapewnień wystawcy zyskały ogromne powodzenie na rynku łotewskim.

Zaskakujący charakter miała ekspozycja Instytutu Bursztynu i Rezerw Regionalnych w Kaliningradzie. Instytut ten, który w katalogu zapowiadał usługi naukowo-badawcze, na samym stoisku oferował wyłącznie wyroby z namiastek bursztynu, w większości nadając im nazwy łudząco podobne do nazw naturalnych żywic kopalnych. Na przykład kaboszony do biżuterii były odlewane z żywicy syntetycznej z dodatkiem barwiącym 10% rozdrobnionego bursztynu. Substancję taką nazwano bermit na podobieństwo nazwy birmitu - kopalnej żywicy z Birmy. Ani Instytut Bursztynu, ani państwowy kombinat, ani tym bardziej nieokrzepłe jeszcze firmy prywatne nie próbują stworzyć klasyfikacji jakościowej kamieni jubilerskich i wyrobów z bursztynu i określić sposobu oznaczania namiastek. Klasyfikacja Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników w Gdańsku jest tam znana, lecz niechętnie przyjmowana, gdyż utrudnia wprowadzanie odbiorców w błąd.

W sumie "Bursztyn Bałtyku" był imprezą niewielką, ale ciekawą. Obejmował 31 stoisk, z czego 25 oferowało wyroby i dzieła sztuki (rzeźby) z bursztynu. Pozostałe to stoiska wydawnictw jubilerskich (Russkij Juwielir z Petersburga, Juwielirnoje Obozrenije z Moskwy oraz Kładieź z Kaliningradu) i stoiska biżuterii bez bursztynu oraz maszyn dla jubilerów.

Tylko dwie firmy brały udział zarówno w "Amberifie", jak i w "Bursztynie Bałtyku". Były to:
    - przedsiębiorstwo produkcyjno-handlowe Simukowa ze Swietłogorska na Sambii,
    - Amber by Mazukna - Gritpedziai z Kowna. W porównaniu z tegorocznym "Amberifem" Rosjanie zgromadzili dziesięciokrotnie mniej stoisk, a ich wystrój i przeciętna powierzchnia były znacznie skromniejsze. Nieograniczony dostęp publiczności (wejście bez biletu) i nadmiar różnych pokazów i hałaśliwych występów muzycznych i wokalnych bardzo utrudniały prowadzenie transakcji. Nie bardzo zresztą było z kim je prowadzić. Poza Polakami i Litwinami (raczej obserwatorami niż nabywcami) nie pokazał się żaden kupiec zagraniczny.

Trudno się temu dziwić, obserwując tryb pracy rosyjskiej służby granicznej i celnej na przejściach z Polską, czyli od strony spodziewanych klientów europejskich. Przejścia te funkcjonują chyba tylko w interesie codziennych "mrówek", wyraźnie uprzywilejowanych we wszystkich procedurach. Nawet przy oficjalnym zgłoszeniu służbowego charakteru przejazdu trzeba czekać kilka godzin na wydostanie się z Rosji. Przy takim nastawieniu służb granicznych i niedbałości głównego potentata wytwórczego, czyli państwowego kombinatu wydobycia i obróbki bursztynu w Jantarnym, nie wróżę szybkiego rozwoju targom "Bursztyn Bałtyku" i osiągnięcia znaczenia podobnego, choćby w części, do "Amberifu".

Tegoroczny "Amberif" po raz pierwszy zamiast wzrostu wykazał pewien regres. Liczba wystawców (wyłącznie firm opłacających pełne stawki za stoiska) wprawdzie spadła o 18 firm - z 306 w ubiegłym roku do 288 w roku bieżącym, powierzchnia stoisk utrzymała się jednak na poprzednim poziomie, bowiem przybyło stoisk dużych, a ubyło małych. Wzrosła natomiast znacznie liczba zarejestrowanych kupców. Już w pierwszych dwóch dniach, kiedy impreza była zamknięta dla publiczności, identyfikatory pobrało 1140 kupców. Jest to liczba rekordowa w dziewięcioletniej historii "Amberifu", a przy tym poparta doskonałym przebiegiem transakcji.

"Bursztyn Bałtyku", przez kupców jak dotąd opuszczony, pewnie nieprędko dojrzeje do roli prawdziwego konkurenta. Czy aby nas to nie zdemobilizuje ?


[ drukuj ]


Źródło wiadomości:




Wydawca    Redakcja    Prenumerata    Reklama    Pomoc    Polityka prywatności    
Wszelkie prawa zastrzeżone.