Zarobić na kolekcjonowaniu monet i numizmatów. Wysokie zyski z małych dzieł sztuki
Mariusz Przybylski Rzecznik Prasowy Mennicy Polskiej
Nawet kilka tysięcy procent można zarobić na niektórych polskich monetach w ostatnich latach. Wysokie zyski z handlu monetami osiągają profesjonalni inwestorzy, których grono jest dość wąskie. Najlepsza wskazówka dla inwestorów-amatorów to kolekcjonowanie całych serii monet.
Baronowi Mayerowi Amschelowi Rothschildowi monety otworzyły drogę do fortuny. Handlując nimi nie tylko sporo zarabiał, ale i zyskał koneksje wśród notabli XVIII-wiecznej Europy. Duży zwrot z inwestycji w monety można osiągnąć także dziś. Ale, jak na każdym rynku, trzeba poznać jego tajniki i rozwijać swoją wiedzę o najbardziej wartościowych działach sztuki menniczej. Nie zawsze niski nakład decyduje Analitycy zachęcają do alternatywnych w stosunku do akcji czy walut lokat kapitału. Zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy indeksy światowych giełd traciły na wartości, namawiają do kupowania monet. Rzeczywiście, gdyby spojrzeć na stopy zwrotu osiągane na monetach, pokusa jest wielka. W 1995 roku Narodowy Bank Polski wyemitował 500 sztuk złotej monety Fryderyk Chopin. Wyceniano ją wówczas na 780 zł, a dziś kosztuje ok. 40 tys. złotych. Stopa zwrotu z tej inwestycji wynosi więc ponad 5000 procent. Niski nakład powoduje, że bez problemu można znaleźć chętnego do kupienia złotego Chopina. Ktoś mógłby pomyśleć, że niski nakład jest gwarancją sukcesu inwestycyjnego w monety. To nie zawsze musi być prawda. W 2006 roku Mennica Polska wyprodukowała dla Gminy Jastarnia 20 tys. dukatów lokalnych o nazwie „3 Merki”. Numizmaty te sprzedawano po 3 zł. Dziś ich rynkowa cena wynosi 100 zł. Kilkutysięczną stopę zwrotu, przy znacznie większym nakładzie, można było osiągnąć po trzech latach. Takie przykłady można mnożyć, np. wyemitowana w 1996 roku dwuzłotowa moneta „Jeż europejski” obecnie wyceniana jest na 150 zł. A przecież wybito ją w 300 tys. egzemplarzach. Srebrna wersja „Jeża” kosztowała 65 zł, a obecnie wyceniana jest na 1500 zł. Jeśli nie tylko nakład decyduje o wzroście wartości monety, to co jeszcze? Nieszablonowe monety sprzedają się lepiej Zdaniem ekspertów od numizmatyki aby cena monet rosła, muszą one w jakiś sposób odróżniać się od innych. Zgodnie z tą teorią szczególnie cenione są monety wykonane nietypową techniką, na przykład oksydowane, z tampon drukiem, czy ozdobione kamieniami albo ceramiką. Kolekcjonerzy (a także inwestorzy) wiedzą, że monety to małe dzieła sztuki, a piękno jest przecież w cenie. Jednym z inwestycyjnych hitów ostatnich lat był Szlak Bursztynowy z 2001 roku. Wybita w 57 tys. Egzemplarzy (to nie jest niski nakład) srebrna oksydowana moneta została ozdobiona bursztynem. Dziewięć lat temu wyceniano ją na 57 złotych. Dziś w internetowych sklepach numizmatycznych trzeba za nią zapłacić 2700 zł! Proszę wyobrazić sobie kogoś, kto w przeszłości kupił np. 10 takich monet. Wówczas zapłacił za nią równowartość niskiej klasy roweru. Dziś może kupić za swój zbiór miejski samochód. Przyzwoity zarobek dała inwestycja w srebrną monetę 20 zł Malbork, która ozdobiona jest ceramiką. W 2002 roku kosztowała 68 zł, dziś kolekcjonerzy są skłoni wyłożyć na nią niemal 400 zł. Teoria teorią, ale czy można znaleźć zwykłe srebrne lustrzanki, na których stopa zwrotu z inwestycji była wyższa, niż z monet ze szczególnymi zdobieniami? Oczywiście, że tak. W połowie stycznia na jednym z portali aukcyjnych sprzedano srebrną monetę 20 zł „Pałac Królewski w Łazienkach” za 400 zł. W 1995 roku cena emisyjna tej lustrzanki wynosiła 33 złote.
Serie cenniejsze od pojedynczych monet „Mam do zainwestowania 5 tys. zł. Czytałem, że zawsze warto inwestować w monety, bo ich ceny rosną w czasie. Proszę napiszcie czy warto?” - to jeden z wpisów na forum numizmatycznym portalu popularnego polskiego. Podobne wpisy często pojawiają się w Internecie. Rzeczywiście, ceny niektórych monet rosną w czasie. Eksperci od numizmatyki zalecają nie inwestowanie, a kolekcjonowanie monet. Szczególnie atrakcyjne może być zbieranie całych serii tematycznych. Kilkanaście monet z serii można sprzedać za cenę wielokrotnie wyższą, niż pojedyncze egzemplarze z kolekcji. Do ceny rynkowej należy bowiem dodać wartość kolekcjonerską monet zebranych w całą serię- czyli po prostu bardzo trudno znaleźć jest kogoś, kto chce pozbyć się kolekcji życia po cenie rynkowej. Wspomniane monety poświęcone Malborkowi czy zamkowi w Łazienkach wchodzą w skład serii, której emisja rozpoczęła się w 1975 roku.
Sprawdź stan zachowania i cenę w sklepie lub katalogu
Dla rasowych kolekcjonerów i inwestorów niezmiernie ważny jest stan zachowania monet. Monety w I stanie zachowania, czyli bez żadnych śladów użytkowania, osiągają ceny znacznie wyższe niż monety z zarysowaniami. Na przykład 2 zł z 1936 roku z Józefem Piłsudskim na rewersie w pierwszym stanie zachowania kosztują obecnie ok. 4000 zł. Monety w drugim stanie zachowania (czyli bardzo dobrze utrzymane, ale które nie są doskonałe), wyceniane są na 2000 zł. Wskazówką dotyczącą cen są katalogi monet (zwłaszcza katalog Fischera lub Parchimowicza). W niektórych przypadkach ceny podawane w katalogach różnią się od rzeczywistych - dlatego warto śledzić aukcje internetowe. Można także zwrócić się o wycenę do sklepu numizmatycznego lub firmy gradingowej (określającej stan zachowania i cenę rynkową monety).
Ważne miejsce zakupu Przy niektórych droższych monetach można zostać oszukanym. Niedawno w sprzedaży pojawiły się podróbki cennych monet, np. amerykańskich bulionowych z minionego wieku. Jak odróżnić autentyczną od fałszywej, kiedy jest się laikiem? Kupować tylko w pewnych źródłach, np. w sklepie prawdziwej mennicy - Mennicy Polskiej lub internetowym sklepie Skarbca Mennicy Polskiej (to spółka zależna Mennicy dedykowana do obsługi klientów detalicznych przez Internet). Dodatkowo od kilku lat do monet Mennicy Polskiej dołączany jest certyfikat jakości, który podpisany jest nazwiskiem prezesa spółki. Ponad 240. letnia tradycja firmy gwarantuje jakość produktów i bezpieczeństwo produktów.