Strona główna | Linki | Katalog | Ogłoszenia | PTGEM | Subskrybcja | Ustaw startową | Do ulubionych | Poleć znajomym | Zaloguj się   
Aktualności
Informacje
Prawo
Trendy
Stowarzyszenia

Aktualny numer
Szukaj w serwisie

Tradycyjne techniki artystycznego bursztynnictwa w nowym zastosowaniu
Wiesław Gierłowski
  
Sztuczne barwienie bursztynu, na kolory zgodne z aktualną modą lub niezbędne autorom większych kompozycji do realizacji projektów konkretnych dzieł, ma długą tradycję, wywodzącą się jeszcze ze świata antycznego. Techniki barwienia były jednak zupełnie odmienne od współczesnych. Polegały głównie na gotowaniu bursztynu w olejach z dodatkiem substancji organicznych. W pracowniach rzymskich dodawano na przykład szafranu przy barwieniu na kolor złoty lub pigmentów pozyskanych z małży morskich dla uzyskania czerwieni w odcieniu „falerneńskiego wina”.


    Obecnie rozpowszechnia się wykorzystanie rosyjskich patentów na barwienie chemiczne bursztynu. Korzystają z nich wytwórnie w obwodzie kaliningradzkim Federacji Rosyjskiej, na Litwie i w Niemczech. W Polsce kilku producentów podjęło samodzielne próby użycia metod chemicznych z reguły jednak w celu zmiany koloru kamieni jubilerskich a nie elementów kompozycyjnych dużych obiektów. Nie są to próby udane. Zwykle warstewka barwna na powierzchni kamieni jest nietrwała, a przy podgrzaniu zamienia się w ciemny osad. We wszystkich krajach o znaczącym potencjale przetwórstwa bursztynu rozpowszechniła się technika intaglio (rzeźby wgłębnej) i to w wersji wprost przeniesionej z czasów nowożytnych, czyli na spodzie przezroczystych elementów kompozycyjnych, plakietek lub kamieni jubilerskich. W dużym stopniu wiąże się to rozpowszechnieniem sztucznego klarowania bursztynu w autoklawach i wynikającą stąd przewagą (poprawianego termicznie) bursztynu przezroczystego w dekorowaniu biżuterii. Ogromnym ułatwieniem jest zastosowanie nowoczesnych narzędzi wirujących. O ile intaglio w elementach kompozycyjnych większych przedmiotów sztuki dekoracyjnej ma charakter oryginalny, związany z treścią całego dzieła, to technika ta w kamieniach jubilerskich operuje zwykle banalnymi, seryjnie powtarzanymi tematami: znaki zodiaku, główki dziewczęce przeniesione z kamei muszlowych itp.1 We współczesnych warsztatach polskich i rosyjskich (choć nielicznych) została przypomniana i odtworzona technika eglomizowania , dość trudna i kosztowna, bowiem wymagająca użycia złota płatkowego i lakierów o specyficznym składzie chemicznym.
    Zaskakującą zmianę funkcji przeszła technika mozaiki czy raczej intarsji bursztynowej popularna w XVIII wieku jako dekoracja powierzchniowa dużych szkatuł i mebli (kabinetów). Współcześnie używa się jej do wytwarzania kamieni jubilerskich łączonych z dobrze dopasowanych, wielobarwnych elementów, oczywiście w wielokrotnie pomniejszonej skali. Prawie nieznana jest we współczesnym bursztynnictwie (poza ośrodkiem petersburskim) umiejętność konstruowania dużych, czysto bursztynowych obiektów przy użyciu tradycyjnych detali i porządków architektonicznych, dawniej nieodzowna i wysoko ceniona. Regułą jest konstrukcja z metali (najczęściej srebra) mniej lub bardziej bogato kameryzowana bursztynowymi kamieniami. Jest wszakże wyrazisty wyjątek od tej reguły.

Techniki w pracowni Lucjana Myrty

    Lucjan Myrta, z wykształcenia technik budownictwa wodnego, przez całe swoje dorosłe życie, czyli już prawie 40 lat, intensywnie pracuje w dziedzinie obróbki bursztynu. Nigdy nie odbył przeszkolenia na uczelni o kierunku kształcenia przydatnym w bursztynnictwie, ani nie miał możności uzyskania kwalifikacji pod okiem mistrza w tym rzemiośle. Wprawdzie już w latach 1970. zdał egzaminy kwalifikacyjne (czeladniczy i mistrzowski), lecz zaprezentowane na nich umiejętności zawdzięczał jedynie własnemu talentowi i sprawności manualnej a nie wiedzy nabytej od mentora. Pierwsze 15 lat działalności Lucjana Myrty przebiegało w Bytomiu na Śląsku w znacznym oddaleniu od dominującego w Polsce ośrodka pomorskiego. W tym niełatwym dla przedsiębiorców czasie (lata 1970-1984) Myrta, zaczynając od zera, zdołał stworzyć firmę zdolną do wykonywania zamówień odbiorców zagranicznych, wymagających najwyższej jakości (głównie z Japonii) i wysunął się na czoło polskich eksporterów wyrobów bursztynowych.
    Wszystkich nowych pracowników rosnącej firmy ( w sumie około 100 osób) musiał sam przyuczać do operowania narzędziami i technologią własnego pomysłu.

Szkatuła sarkofagowa ze zbiorów Muzeum Zamkowego w Malborku, początek XVII wieku

Szkatuła Adrianna widok z frontu

Szkatuła Ewelina widok z frontu

    Także w poszukiwaniu drogi artystycznej zdany był na osobistą intuicję. Młodzieńcze prace Myrty znalazły uznanie czynników oficjalnych i w roku 1980 uzyskał on dyplom Mistrza Rzemiosła Artystycznego, wydawany przez Ministra Kultury i Sztuki na wniosek Prezesa Centralnego Związku Rzemiosła jako najwyższe wyróżnienie. Wyróżnienie to miało ważne znaczenie praktyczne. W czasach realnego socjalizmu pozwalało zatrzymywać 50% wpływów dewizowych z eksportu wyrobów. Dla energicznego, ambitnego i zafascynowanego bursztynem przedsiębiorcy otworzyło to drogę do dochodów i rozwoju na miarę wcześniej niewyobrażalną. Z takim dorobkiem i zasobem środków działania zlikwidował w połowie roku 1984 pracownię bytomską i przeniósł się do Sopotu tworząc tu zupełnie nowy zespół wykonawców już z udziałem wykształconych artystów i technologów z różnych dziedzin. Współdziałając z konserwatorami zabytków gdańskiego bursztynnictwa nowożytnego m. in. z kolekcji Muzeum Zamkowego w Malborku zapoznał się z formami, funkcjami i technikami budowy dzieł z tego, niedoścignionego dotąd okresu. Sukcesy ekonomiczne i osiągnięcia techniczno-organizacyjne przestały już Myrcie wystarczać choć właśnie na początku lat 1990. osiągnął apogeum skali działalności gospodarczej (120 osób zatrudnionych, 5 dużych pracowni, milionowe przychody z eksportu liczone w dolarach)2.  Zafascynowała go szczególnie umiejętność budowania dużych przedmiotów dekoracyjnych z delikatnego i kruchego tworzywa jakim jest bursztyn. Postanowił budować je nie na rynek czy też zamówienia indywidualnych użytkowników, lecz do kolekcji własnej, według osobistego wyboru estetycznego, z zamiarem utworzenia w Sopoie prywatnego muzeum bursztynu. Najpierw na przykładzie zabytkowych szkatuł malborskich opanował technikę budowy dużych ścianek z podwójnych warstw (mozaikowych, rzeźbionych i architektonicznych detali) wzajemnie się wspierających. Pozwoliło to mu powrócić do tradycyjnego kanonu konstrukcyjnego z czasów nowożytnych – sam bursztyn bez szkieletu drewnianego lub metalowego. Prowadząc przetwórstwo bursztynu w skali dziesiątek ton surowca rocznie, znacznie przewyższającej zużycie bursztynu przez wszystkie gdańskie warsztaty cechowe (łącznie) w szczytowym XVII stuleciu, miał możność selekcji najlepszych lub najbardziej oryginalnych odmian na cele artystyczne i wykorzystywał ją systematycznie. Ogromna nadwyżka podaży surowego bursztynu nad zdolnościami przerobowymi dopiero powstających w nowym ustroju gospodarczym firm prywatnych, umożliwiła Myrcie stworzenie niespotykanych u żadnego innego bursztynnika zapasów wyselekcjonowanych odmian i wielkich brył po względnie niskich cenach. Dysponując tym atutem Myrta mógł pokusić się na zaniechanie wszelkich sposobów barwienia bursztynu i zastosować drugi kanon - tworzyć kompozycje wyłącznie z naturalnych odmian barwnych bursztynu. Jest to jego niewątpliwa przewaga nad innymi warsztatami z renomowaną Carskosielską Pracownią Bursztynową włącznie. Jest to też ukłon w stronę wczesnej gdańskiej tradycji z XVI i I-ej połowy XVII wieku kiedy to tutejsze pracownie preferowały naturalne układy barwne jako najważniejszą cechę estetyczną dzieł. Przykładem może być zachowana w Malborku szkatuła sarkofagowa z początku XVII wieku.


Szkatuła „maucherowska” widok z frontu

    Trzecią zasadą, prawie wszechobecną w dziełach pracowni Myrty, jest tworzenie nowych obiektów na wzór wcześniej istniejących.  Autor sięga przy tym do szerokiego spektrum inspiracji. Tak jak mistrzowie cechowi w średniowieczu i czasach nowożytnych nie waha się przed prawie dosłownym powtórzeniem tematu i formy. Pod wpływem doraźnej fascynacji napotkanym obiektem czerpie z różnych epok, stylów, przedmiotów użytkowych i dekoracyjnych, a także dzieł sztuki czystej – rzeźby i malarstwa aż do wieku XX. Rzadko powtarza wyroby z bursztynu i o dziwo wytwory innych wykwintnych rzemiosł gdańskich: złotnictwa, snycerstwa i stolarstwa. Na przykład jego dwie największe szkatuły, noszące imiona córek Adrianny i Eweliny, wzorowane są na drewnianych sepetach Jamnitzerów ze zbiorów Grünes Göwelbe w Dreźnie. Wcześniejsze od nich, pierwsze dwie szkatuły powstały jednak w oparciu o zabytki roboty gdańskiej, z którymi Myrta miał do czynienia wykonując (gratisowo) zniszczone detale do dzieł oryginalnych. Pierwszym wzorem była wspaniała szkatuła Chritopha Mauchera, która została powtórzona w identycznych z oryginałem wymiarach i ze staraniem o wierne powtórzenie kompozycji i detali, choć nie obeszło się bez pewnych uproszczeń i modyfikacji. Następną szkatułę z Malborka, związaną z królem Stanisławem Leszczyńskim, Myrta powtórzył już ze znaczniejszymi zmianami. Wprowadził w zewnętrznej warstwie ścianek, nieistniejące w oryginale, duże przezroczyste plakiety rzeźbione na spodzie intaglio lub grawerowane z widokami Gdańska, a wewnątrz szkatuły grawerowane sceny rodzajowe. Przede wszystkim jednak bardzo powiększył wymiary szkatuły: liniowo dwukrotnie, co w efekcie dało ośmiokrotne rozbudowanie kubatury. To był wyraźny sygnał tendencji do budowy rzeczy „największych”, która dała o sobie znać już wcześniej (na przykład w rzeźbie „Postać leżącej kobiety” wg A. Rodina o masie 2.549 g, wykonanej z jednej ogromnej bryły pierwotnie ważącej ponad 3,5 kg), czy późniejszych kompozycjach z bursztynową kulą o średnicy ponad 100 mm i jajkiem o średnicy 115 mm i masie 1110 g. Finalnym skutkiem tej tendencji, wzbogaconej o czynnik wyznania wiary, jest podjęcie budowy skarbca w skali nieporównywalnej do żadnego innego przedmiotu wykonanego z bursztynu. Ten niezwykły obiekt chciałbym przedstawić w osobnym rozdziale. Budowa dużych przedmiotów, złożonych z bardzo wielu elementów, przy postulowanej wyłączności użycia naturalnego bursztynu, wymagała opanowania rozwiązań konstrukcyjnych podobnych do stosowanych przez mistrzów nowo-żytnych. Myrta doskonale poradził sobie z precyzją pasowania płaszczyzn i powierzchni krzywych przylegających elementów.  Łączenia na wpusty i czopy (te ostatnie z kopalnych ciosów mamuta, zamiast dawniej stosowanej kości słoniowej), profile gzymsów i obramień, lizeny, pilastry, arkady i belkowania są wykonane z doskonałością techniczną godną podziwu. 

            

Kolumienki w szkatule „maucherowskiej          Szkatuła gdańska, fragment wnętrza 


Płyta stołu o średnicy 120 cm z wielu odmian barwnych
bursztynu – białe spoiny poliestrowe

    Zastrzeżenia budzi kształt trzonów kolumienek z bursztynu lub ciosu mamuta z reguły walcowaty lub równomiernie zbieżny, bez klasycznej entazy. Mankament ten jest widoczny na zdjęciach szkatuł: wzorowanej na maucherowskiej oraz Eweliny i Adrianny. Montaż dużych obiektów wymaga, poza dokładnością wykonania elementów konstrukcyjnych, użycia odpowiednich spoiw. Rosjanie prowadząc rekonstrukcję wielkich panneau z Bursztynowej Komnaty mieli do dyspozycji spoiwo sprawdzone historycznie – próbki mieszaniny damarowo-woskowej pobrane z ze szczątków dawnego wystroju topiły się pod wpływem temperatury powyżej 62oC i ponownie doskonale kleiły po 300 latach od ich pierwotnego zastosowania.  Spoiwo organiczne nie wnika w głąb łączonych elementów i jest odwracalne, pozwala na łatwy demontaż uszkodzonych elementów.
    W pracowni Myrty stosuje się syntetyczne żywice poliestrowe, tak jak prawie we wszystkich polskich pracowniach, najczęściej Polimal 109 z fabryki w Sarzynie z odpowiednimi barwnikami lub wypełniaczami. Spoina ta jest twardsza i bardziej wytrzymała niż sam bursztyn, a przy tym nieodwracalna po utwardzeniu.  Powoduje destrukcję zwietrzałego bursztynu do głębokości ca 0,5 mm i zawiodła przy pracach konserwatorskich.3 Na podstawie obserwacji prac różnych polskich warsztatów z okresu początków stosowania Polimalu 109 w połowie lat 1960. do zespalania nowych, niezwietrzałych elementów bursztynowych (tabernakula z Gdańska i Świbna, wazoniki z firmy Foto-Pam w Sopocie) nie daje się natomiast zauważyć negatywnego oddziaływania tego spoiwa, użytego w cienkich warstwach klejących. Gorzej jest w przypadkach użycia żywicy poliestrowej z barwnikami i wypełniaczami w warstwach grubszych, wychodzących na powierzchnię, na przykład w szerokich spoinach czy też szkieletach kompozycyjnych przy dodatku krzemionki koloidalnej.  Znacznie twardsza od bursztynu żywica z krzemionką przy pracach konserwatorskich wysuwa się nieco przed powierzchnię elementów bursztynowych w trakcie powtórnego polerowania po oczyszczeniu wyrobów.

W kolekcji Myrty tylko 2 obiekty mają spoiny o znacznej szerokości:

  • płyta i ostrosłupowa noga dużego okrągłego stołu o średnicy 120 cm
  • wewnętrzne ścianki szkatuły Adrianna ułożone z diagonalnych elementów stanowiąc jednak niepokojący sygnał o nadmiernej roli syntetycznych tworzyw w stosowanej technologii.

    Żywice poliestrowe jako spoiwo wyrobów bursztynowych mają także jeszcze inną ujemną cechę nie związaną z samą konstrukcją. Bardzo długo zachowują charakterystyczny zapach, odczuwalny nawet po dziesięcioleciach, a szczególnie przy otwieraniu szkatuł lub zamkniętych naczyń. Delikatna woń bursztynu, tak ceniona przez amatorów i znawców, jest wtedy zupełnie i na stałe wygaszona przez chemię.  Umiejętność powtarzania cech stylowych sztuki dawnej i współczesnej szwankuje w pracowni Myrty w sposób zasadniczy. Prawie wszystkie prace rzeźbiarskie i malarskie (układanie mozaik) w obrazach przedstawiających architekturę i pejzaże wykonują pracownicy uzdolnieni manualnie ale niewykształceni artystycznie.  Trudno ocenić indywidualne zdolności wykonawców, bowiem imienne sygnatury nie są praktykowane. Ogólnie lepiej niż rzeźba figuralna oraz sceny w reliefie, intaglio i malarstwie, prezentują się ornamenty i detale architektoniczne.  Niezrozumienie lub nieporadność w operowaniu cechami stylowymi z wielu okresów, do których nawiązuje kolekcja pracowni Lucjana Myrty, była nieunikniona przy nikłym i krótkotrwałym uczestnictwie wykształconych artystów w tym bardzo licznym zespole. Mamy tu do czynienia nie z dziełami sztuki czystej, lecz rzemiosła artystycznego i to w pierwszej fazie odradzania dawno zapomnianych tradycji.  Uwzględniając tę okoliczność należy uznać rezultaty osiągnięte przez niewykształconych artystycznie wykonawców za wręcz imponujące.

  Ornamentalne aplikacje kwiatowe na brzuścu wazonu „magnolie”


  Figura kobiety w otoczeniu ornamentów ze szkatuły Ewelina

 Szkatuła Adrianna otwarta z widocznymi spoinami we wnętrzu.


[ drukuj ]


Źródło wiadomości:
4(4)




Wydawca    Redakcja    Prenumerata    Reklama    Pomoc    Polityka prywatności    
Wszelkie prawa zastrzeżone.