Opracowując wraz z Maciejem Rydlem pięć lat temu „Założenia programowe, organizacyjne i marketingowe mające na celu utworzenie w Gdańsku Światowego Centrum Bursztynu”, postawiliśmy prze sobą dwa cele - uczynić bursztyn bałtycki wyróżnikiem Gdańska i całego polskiego jubilerstwa, jak również przyłączyć się do integracji wszystkich zainteresowanych rozwojem bursztynnictwa. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że aby to zrealizować potrzebne jest skoordynowanedziałanie władz administracji Gdańska i województwa oraz całego środowiska branżowego. Obserwując z dzisiejszej perspektywy realizację projektu uczynienia z Gdańska Światowej Stolicy Bursztynu, dochodzę do wniosku, że najtrudniej jest przełamać status quo jakie istnieje od wielulat. Każdy z nas chętnie podpisuje się pod tym projektem, gdy jednak zmiana istniejącego stanurzeczy wymaga podjęcia jakiś działań, odpowiedzialności za nie oraz możliwość narażenia się nakrytykę, wybieramy „święty spokój”. Jest więc rzeczą naturalną, że zwykle szukamy powodów, aby nic nie robić. Trzymanie się status quo oznacza obranie bezpieczniejszego kursu. Wybieramy w ten sposób psychologiczne mniejsze ryzyko. Nie powinniśmy jednak godzić się na takie rozwiązanie tylko dlatego, że tak nam wygodniej. Obecnie mamy sytuację przypominającą rozrzucone puzzle. Każdy element składanki jest bardzo cenną inicjatywą i jego wartość niewspółmiernie wzrasta, gdy powiedzie się właściwe jego wkomponowanie.Gdańsk stanie się prawdziwą Światową Stolicą Bursztynu, gdy uda się złożyć w końcu te bursztynowe puzzle.