Strona główna | Linki | Katalog | Ogłoszenia | PTGEM | Subskrybcja | Ustaw startową | Do ulubionych | Poleć znajomym | Zaloguj się   
Gemmologia
Bursztyn
Gemmologia
Konserwacja
Nauka
Prawo
Prezentacje
Raporty
Relacje
Rzeczoznawstwo
Sylwetki
Technika
Technologie
Trendy
Wydarzenia

Aktualny numer
Szukaj w serwisie

Niszczące poprawiane natury
Wiesław Gierłowski
Sukcynit, bursztyn zwany bałtyckim, prawie powszechnie (nawet przez konkurentów, posiadaczy złóż innych żywic kopalnych) jest uznawany za materiał wyjątkowej urody i o licznych zaletach praktycznych.
  Najbardziej cenionymi zaletami są:
  • podatność na różnorodne sposoby obróbki, 
  • trwałość, 
  • przyjemny zapach i miłe, ciepłe wrażenia dotykowe,
  • intrygujące właściwości magnetyczne, 
  • sprawdzone, nie tylko w medycynie tradycyjnej i ludowej, lecz także w najnowszych badaniach naukowych, walory lecznicze.

Zdawałoby się więc, że należy nadal wykorzystywać ten niezwykły dar natury z maksimum uwagi i troski o zachowanie wspaniałych, naturalnych właściwości, wzbogaconych często niezwykłymi formami bryłek, płytek, sopli i kropli. Taką właśnie postawę twórczą prezentowali w swych dziełach najwybitniejsi artyści na przestrzeni wieków.

Dostrzeżenie i uszanowanie naturalnych właściwości bursztynu pozwoliło włączyć dzieła z niego stworzone do głównego nurtu kultury europejskiej już w antycznym kręgu śródziemnomorskim. A nurt ten, przy całym poszanowaniu dla inspiracji i wpływów z pozostałych regionów świata, nadal odgrywa we współczesnej kulturze rolę decyduj ącą.

Mamy więc dobry materiał i dobrą tradycję. A jednak coraz bardziej próbujemy je zmieniać.

Taka tendencja pojawiła się w XIX stuleciu wraz z podjęciem na większą skalę wydobycia surowca ze złóż pierwotnych na Sambii. Kiedy surowiec ten, różniący się od zbieranego dawniej na plażach bałtyckich lub wydobywanego z nagromadzeń polodowcowych (na przykład na terenie Pomorza, Mazur i Kurpi) przede wszystkim stopniem przejrzystości, zaczął dominować w zaopatrzeniu, pojawiła się pokusa sztucznego klarowania na masową skalę.

Wcześniej także były podejmowane próby uzyskiwania całkowicie klarownego bursztynu, ale odnosiły się jedynie do ułamka procentu całej masy zużywanego surowca i na ogół polegały na usunięciu tak zwanych obłoczków z bryłek naturalnie przejrzystych lub przeświecających. Zabiegi takie stosowano w celu uzyskania materiału o specjalnym przeznaczeniu. Najczęściej były to płytki lub kaboszony zdobione na spodzie rzeźbą wgłębną (intaglio), grawerunkami lub eglomizowaniem.

Specyficzne zastosowanie bursztynu w optyce (na przykład szkła okularowe) także wymagało zabiegu uprzedniego klarowania. W poprzednim numerze "PJ" Joanna Popiołek wspomniała o pracach Christiana Porschina z Królewca z końca XVII w., zmierzających do uzyskania klarownego materiału do "zwierciadeł palących" przez długotrwałe wygrzewanie go w gorącym oleju. Wykonując dla Muzeum Ziemi kopie Porschinowskich soczewek do rozniecania ognia, zachowanych w zbiorach duńskiej rodziny królewskiej w Zamku Rosenborg, postępowałem podobnie, uzyskując zadowalające rezultaty.

Dawne zabiegi klarowania, a szczególnie stosowane przez Porschina, różniły się zasadniczo od współczesnego prażenia w autoklawach, w wysokiej temperaturze, pod dużym ciśnieniem i tylko w formalnie "obojętnej" atmosferze argonu lub azotu. Porschin, w przeciwieństwie do użytkowników autoklawów, nie pozbawiał bursztynu naturalnego złocistego zabarwienia, które w swoich pracach teoretycznych uważa ł nawet za ważny czynnik, sprzyjający uzyskaniu za pomocą soczewek wysokiej temperatury.

Dzisiejsze autoklawy odbierają naturalny kolor bursztynu i czasem zapach, a więc atrybuty wiążące go z macierzystą żywą materią. Co gorsza, ten sposób modyfikowania naturalnych cech wywołał tendencję do dalszej denaturalizacji bursztynu. Pod wpływem doraźnej mody zaczęło się produkowanie rzekomej odmiany zielonej i to zarówno poprzez pozostawianie przypalonej zwietrzeliny, jak i tworzenie dubletów z przez dodanie na spodzie kamieni obcej warstwy barwnej, często z substancji nietrwałych lub szkodzących bursztynowi.

Niektórzy producenci idą jeszcze dalej, oferując dublety z gamy barwnej zupełnie obcej bursztynowi.

Przypomina mi to zażarte dyskusje sprzed 25 lat na temat barwienia kształtek do budowy wielkich panneaux wystroju ścian Bursztynowej Komnaty pomiędzy autorami projektu rekonstrukcji i wspomagającymi ich rosyjskimi chemikami, a Światosławem Sawkiewiczem, badaczem i znawcą bursztynu, który zdobył wiedzę w bezpośrednich doświadczeniach prowadzonych na sambijskich złożach. Już wtedy radzieccy chemicy dysponowali technologią pozwalającą na przebarwianie bursztynu w całej masie, a nie tylko na powierzchni, jak to dokonuje się w naturalnej atmosferze przy powtórnym prażeniu po odbarwieniu w autoklawach. Sawkiewicz był przeciwny jakiejkolwiek fizycznej i chemicznej ingerencji w materiał bursztynowy. W końcu doszło do kompromisu: sztuczne zabarwienie jest uzyskiwane jedynie w gamie odcieni występujących w naturalnych odmianach sukcynitu. Wymusiła to potrzeba zrekonstruowania wystroju na olbrzymiej powierzchni przy wiernym powtórzeniu kolorystyki elementów zaginionego oryginału.
Za dwa lata, w lipcu 2003 r., zobaczymy wynik, a następne pokolenia ocenią trwałość sztucznych zabiegów.

Tu nasuwa się następna refleksja: jak dobrze tworzyć wielką kompozycję od nowa - ołtarz w kościele św. Brygidy w Gdańsku będzie mógł powstawać z elementów oryginalnych i naturalnych.
 

Dublety bursztynowe
Ale tymczasem praktyka gospodarcza narzuca ryzykowne wybory. Czy dla doraźnego zysku rezygnować z pryncypiów estetycznych i budowania wizerunku polskiej marki bursztynu? Czy próbować zawierać porozumienia z Rosją i Ukrainą co do regulacji rynku surowcowego i wolumenu dostaw wyrobów na określone rynki? Czy jakiekolwiek porozumienia z administracją złóż i przetwórstwa bursztynu w tych krajach mają sens przy znanej skali wydobycia nielegalnego (zapewne przeważającego nad legalnym)?

Pozostaje jeszcze podstawowy problem, jak przystąpić wreszcie do legalnego wydobycia bursztynu z nagromadzeń na kopalnych plażach w delcie Wisły. Tu przecież jest szansa na zdobycie surowca o cechach estetycznych nadanych przez naturę. I nie zależy to od nikogo innego jak od naszej, polskiej administracji rządowej.

Nie do przyjęcia jest dalsze wprowadzanie w błąd kupców i użytkowników wyrobów co do naturalnych właściwości naszych kamieni jubilerskich z bursztynu, w ogromnej większości poddawanych sztucznemu klarowaniu i barwieniu. Moim zdaniem poszliśmy już "o jeden most za daleko". Tym bardziej, że o naszym "poprawianiu bursztynu w przemysłowej skali" (patrz "PJ" nr 10) nie tylko piszą na stronach internetowych amerykańskich uniwersytetów i w popularnonaukowych wydawnictwach (brytyjski "Amber" Helen Fraquet), lecz i wiedzą kupcy z całego świata.

Chciałbym przytoczyć obszerny fragment z listu od doświadczonego (26 lat praktyki) kupca i producenta wyrobów bursztynowych z Oregonu w USA Jima Worka, nadesłanego w związku z moją publikacją w tegorocznym "Amberif Preview":

"Jeśli chodzi o ceny bursztynu, 20 lat temu bursztyn bałtycki był dwukrotnie droższy od dominikańskiego. Dziś bursztyn dominikański jest ogólnie rzecz biorąc dwukrotnie droższy od bursztynu bałtyckiego.

Odwrócenie to nastąpiło z wielu rozmaitych powodów.
     1) Gdy 10 lat temu Polska otworzyła podwoje dla bursztynu dla świata zachodniego, zburzony został mit »rzadkości« bursztynu bałtyckiego.
     2) W ciągu ostatnich 6 lat zachodnie rynki zalał rosyjski bursztyn sprzedawany za bezcen, co stało się powodem ogólnego braku zainteresowania bursztynem na rynku amerykańskim. (Dziesięć lat temu osadzona w srebrze biżuteria z bursztynem bałtyckim była sprzedawana za cenę hurtową rzędu 4 USD za gram. Dziś można tę samą biżuterię nabyć na rynku amerykańskim za cenę hurtową 1 USD za gram.)
     3) Technologie »upiększania« burszty- nu bałtyckiego stały się powodem ogólnego braku zaufania do bursztynu bałtyckiego na rynku amerykańskim. Podgrzewanie bursztynu w celu jego klarowania (w przypadku bursztynu koloru cytrynowego), tworzenie łusek poprzez spowodowanie pękania pęcherzyków powietrza, zaczerwienianie poprzez podgrzewanie, niemiecka technika klarowania w autoklawach, zaś w ostatnich latach licha technika dubletów z chropowatą warstwą zielonkawej substancji na spodach kamieni, stosowana w celu wywołania zielonka- wego efektu zwanego »zielonym bursztynem«. Tego rodzaju tandetne techniki i oczywiście »rekon- strukcje« złożone z kawałków bursztynu z dodatkiem plastiku itp. ogól- nie rzecz biorąc niszczą wizerunek bursztynu bałtyckiego. Szczególnie w porównaniu z bursztynem z Dominikany czy Meksyku, który jest w 100% naturalny".

Ocena Amerykanina jest być może nieco przesadzona, jest w niej jednak coś na rzeczy. Jeżeli poziom cen, które gotowi są płacić odbiorcy, może być uznany za miernik wartości rynkowej, to może warto rzucić okiem na tabelę porównawczą cen z ostatniego dziesięciolecia paru typowych grup wyrobów (w USD za kilogram):

Niezbędne zdaje się, zamiast dalszego przekraczania granic geograficznego zasięgu naszego eksportu, podjęcie próby radykalnego odejścia od fałszu i wspięcie się na wyższy szczebel wzornictwa i jakości.


[ drukuj ]


Źródło wiadomości:




Wydawca    Redakcja    Prenumerata    Reklama    Pomoc    Polityka prywatności    
Wszelkie prawa zastrzeżone.